Publicystyka

COP27 – komentarz Kamila Laskowskiego

18 listopada w egipskim Szarm el-Szejk  zakończyła się 27. konferencja stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu (Conference of the Parties, COP). Czy dwutygodniowe rozmowy pomiędzy delegatami z ponad 200 państw przyniosły oczekiwane efekty lub doprowadziły do przełomu w zakresie walki z ociepleniem klimatu? Zapraszamy do zapoznania się z komentarzem Kamila Laskowskiego – młodszego analityka z WiseEuropa!  

COP27 nie przyniósł żadnych istotnych ani przełomowych postanowień w zakresie postępujących zmian klimatycznych.  

Za największy i tak naprawdę jedyny sukces szczytu można uznać powołanie Funduszu Strat i Szkód, z którego ma być finansowane zwalczanie konsekwencji kataklizmów klimatycznych nawiedzających kraje rozwijające się. Szczegóły dotyczące funkcjonowania Funduszu mają zostać opracowane w nadchodzącym roku, dlatego też z tego względu sukces ten można uznać jedynie za połowiczny. Obecnie wiadomo, że pokrycie szkód klimatycznych spoczywać będzie na barkach państw rozwiniętych, a sam Fundusz prawdopodobnie będzie gromadzić pieniądze z szerokiego zakresu źródeł (w tym z banków rozwoju i innowacyjnych rozwiązań, m.in. podatków od paliw kopalnych lub linii lotniczych).  

Yeb Saño z azjatyckiego oddziału Greenpeace powiedział, że “zatwierdzenie Funduszu oznacza nowy świt sprawiedliwości klimatycznej”, a wtórujący mu Sekretarz generalny ONZ – António Guterres – dodał, że “szczyt zrobił ważny krok w kierunku sprawiedliwości”. Jednocześnie zaznaczył, że Fundusz nie wystarczy, aby w pełni poradzić sobie z katastrofalnymi skutkami zmian klimatycznych i, że “jest to ważny sygnał polityczny, potrzebny, aby odbudować nadszarpnięte zaufanie” pomiędzy krajami rozwiniętymi, a rozwijającymi się.  

Pomimo ogólnego skupienia  wokół problemów, jakim nieustannie poddawane są kraje rozwijające się, na szczycie podniesiono również kwestie, które w opinii Fundacji WiseEuropa, mogą być istotne dla Polski.  

Jedną z nich jest poziom finansowania – taki, który pozwoliłby przekształcić gospodarki państw w neutralne dla klimatu. Przewodniczący szczytu – Samih Szukri – zwrócił uwagę na niezrównoważone zadłużenie, które stanowi ogromną przeszkodę dla dalszych działań na rzecz klimatu. Jak do tej pory, około 61% globalnych wydatków na powstrzymywanie i adaptację do zmian klimatu pochodziło z kredytów oraz pożyczek. Dla Polski kwestia ta jest istotna tym bardziej, że bieżąca polityka państwa (tzn. wprowadzenie dużej części zadłużenia do pozabudżetowych funduszy oraz rozluźnienie tzw. reguły wydatkowej) prowadzi do nieprzejrzystości, a w konsekwencji – do dużych problemów związanych z generowaniem środków publicznych, mających wystarczyć na inwestycję w transformację energetyczną.  

Z największą krytyką podczas szczytu spotkały się postanowienia dotyczące odchodzenia od paliw kopalnych – a raczej brak tych postanowień. Liczne kraje i organizacje międzynarodowe, w tym również sama Unia Europejska naciskały na to, aby podjąć ostateczną decyzję o stopniowym zmniejszaniu zużycia węgla, ropy naftowej oraz gazu ziemnego. W sprzeczności z tymi postulatami stoi jednak deklaracja z Szarm el-Szejk odnosząca się do propagowania (oprócz odnawialnych źródeł energii) również tych postrzeganych w kategoriach “słabo zanieczyszczających”, czyli, na przykład, gazu ziemnego. Deklaracja, niestety, popiera również plany związane z nie obniżaniem produkcji i zużycia paliw kopalnych, a zamiast tego proponuje wykorzystanie rozwijającej się technologii wychwytywania dwutlenku węgla w celu ograniczenia emisji.  

W dobrych słowach całą sytuację podsumował Manuel Pulgar-Vidal z WWF: “Przywódcy zaprzepaścili szansę przyspieszenie cięć emisji niezbędnych do ograniczenia szkód klimatycznych. Porozumienie w sprawie strat i szkód jest krokiem w dobrą stronę, ale jeżeli emisja nie zostanie natychmiast zmniejszona, istnieje ryzyko, że otrzymamy “fundusz na koniec świata” “.  

Nieco bardziej optymistycznym podejściem wykazała się Kathy Jetnil-Kijiner – wysłanniczka ds. klimatu Wysp Marshalla, którym grozi nieuchronn zagłada, związna właśnie ze zmianami klimatu: “Fundusz strat i szkód pokazał jednak, że możemy dokonać niemożliwego. Wiemy więc, że możemy wrócić w przyszłym roku i pozbyć się paliw kopalnych raz na zawsze”.  

Kolejnym dużym i głośnym tematem szczytu okazała się być technologia CCS (Carbon Capture & Storage), którą coraz więcej krajów oraz międzynarodowych firm postrzega jako szansę na dekarbonizację. Wytwarzanie ogromnych ilości CO2 okazuje się być zabójcze dla środowiska, dlatego na największych przedsiębiorstwach spoczywa presja związana z wzięciem odpowiedzialności za swoją działalność – na to pozwala właśnie technologia CCS, dzięki której szkodliwe cząsteczki dwutlenku węgla mogą być wychwytywane z powietrza, a następnie przetwarzane lub składowane pod ziemią.  

Podczas Konferencji padł również pomysł, zaproponowany przez holdenderską organizację pozarządową Climate Cleanup, aby z pomocą platformy ONCRA (stworzonej właśnie przez wspomnianą organizację) firmy otrzymywały kredyty na usuwanie CO2. Problem w tym wypadku stanowią jednak wahania przedstawicieli ONZ oraz organizatorów Konferencji co do tego, co powinno kwalifikować się jako usuwanie CO2, a co nie.  

Faktem jest jednak, że rynek technologii CCS staje się biznesem wartym miliardy dolarów, co pokazuje także badanie Stratview Research, opublikowane w pierwszym dniu szczytu. Wyniki sugerują, że rynek CCS ma wzrosnąć do 5,04 miliarda dolarów do 2028 roku; z kolei badanie Rystad Energy przewiduje, że będzie on wart 50 milionów dolarów, i to już w 2025 roku. 

Cały szczyt klimatyczny w opinii Kamila Laskowskiego okazał się zbyt mało ambitny, jeśli chodzi o kwestie klimatyczne. Kraje nie zrobiły kroku naprzód, a wyraziły jedynie wspólną chęć ograniczenia udziału węgla w systemach energetycznych, tym samym dając przyzwolenie na dalsze wykorzystywanie paliw kopalnych, a w przypadku gazu ziemnego – nawet na dalszą, szerszą ekspansję tego paliwa, uważanego za niskoemisyjne. Nie zapadły żadne konkretne decyzje dotyczące wspólnych działań, które przekraczałyby poziomu ogólnych deklaracji i, co wydaje się być największym rozczarowaniem, nie zdecydowano o określeniu 2025 roku jako szczytu emisji. To, co aktualnie pozostaje, to oczekiwać na uzgodnienie skutecznej polityki klimatycznej w przyszłym roku – tyle tylko, że z każdym dniem czasu na konkretne decyzje jest coraz mniej.